Nie narzekamy na klimat - my go tworzymy!

środa, 21 października 2009

Rozdział III

Różyczka szła we śnie, trzymając oburącz okrwawioną stopę, ale jeśli szła, znacząc szkarłatnymi krokami powietrze, to czyją stopę trzymała w dłoniach?Spojrzała w dół i nie zobaczyła niczego.
Spojrzała na stopę w swoich rękach i zamiast okrwawionego kikuta ujrzała wielkie, pulsujące oko, wpatrujące się w nią z mściwym gniewem. Cisnęła oko i krzyknęła............
........................krzyknęła...........................
.........................................aaaaaaaaaaaaaa.....................

*

Arawn podszedł do kominka i spojrzał w ogień.
Nie czuł gorąca ani zimna, ale lubił patrzeć na kołyszące się płomienie, tak samo jak na ludzi w tych płomieniach.Setki istnień, potykających się , ale wędrujących mozolnie ku nicości....Zabawne.

Machnięciem ręki zmaterializował czarny fotel przed kominkiem i usiadł w nim, przeciągając się leniwie.


-Hagan.- rzucił w przestrzeń.

Olbrzymi ogar podszedł do niego bezszelestnie, tuląc do siebie prześwitujące wewnątrz czerwienią uszy.

-Poszukaj Blodeuwedd i każ jej uprząść geasa dla dwóch ludzkich kobiet.
-Jakie geasa , panie mój?- odezwał się ogar ludzkim głosem.

Był to pomniejszy demon, służący Arawnowi od tysiącleci.

-Nie mogą zmieszać wody z krwią, nie mogą zatańczyć przy księżycu w pełni i nie mogą odrzucić niechcianego daru. Jeśli złamią któryś geis, dusza, której szukają, pozostanie moja.
-Tak, panie mój. Już do niej biegnę. W jakiej postaci i gdzie odnajdę Blodeuwedd?
-Czy gdybym wiedział, kazałbym iść tobie?- zimno spojrzał na ogara Arawn.

Przez ciało demona przebiegł skurcz lęku.

-Poszukam, panie mój. W ludzkim świecie?Jako wiedźma, wróżka...?

Arawn cisnął weń uformowaną z mroku kulą, która eksplodowała w śmiertelnej ciszy, w jednej sekundzie spopielając fizyczną postać psa. Z pasm dymu i resztek popiołu uformował się karzeł o ognistorudych włosach, z bielmem na oku. Gorliwie się kłaniając, ruszył tyłem do drzwi, mamrocząc pod nosem:

-Już pędzę, mój panie...już ruszam, szukać...wypełnić ....wybacz mnie niegodnemu....

Zapadła cisza.
Mężczyzna w czarnym stroju, o twarzy piękniejszej nizz marmurowe posągi odgarnął białe jak śnieg pasmo wlosów z czoła i spojrzał z namysłem w stronę pulsującego krwawymi punktami globusa.

-Sześć dni...- mruknął z rozbawieniem- Będę czekał niecierpliwie......

Ogień w kominku zasyczał. Gdyby ktoś przyjrzał się bierwionom, zdziwiłby się, bo nie spalały się wcale, choć płonęły równo.

*

-Z Torneg do Ithan , potem porządki w pokoju Róży, potem szukanie zwojów....na aukcji nie ma, niech je nagła choroba.- gderała Noys.

Wyszły z Domu Aukcyjnego, gdzie bezskutecznie szukały zwoju do Arachnitopii. Minstrella zapytała Gandziora, ale akurat nie miał, Ann też nie miała, ani Ashairo, ani nikt inny. Jakby naraz wszystkie zwoje zapadły się pod ziemię.
-Diabli wiedzą, gdzie się podział.- zaśmiał się Merlin Avalon, nagabywany o zwój- Miałem w torbie, zdaje się, ale gdzieś wsadziłem chyba....
-Diabeł go nakrył ogonem.- wzruszył ramionami Axe.-

Zwoju nie było.
Chcąc nie chcąc, powlokły się do Torneg i stanęły zrezygnowane przed domem Sary.
Kiedy Noys otworzyła drzwi, z zimnym wiatrem wleciał za nimi czerwony jak krew bukowy liść.

-Zapomniany Las otworem stanie
kiedy o księżyca blasku
u zamkniętych bram
zaczniecie taniec.- powiedziała Sara, chuchając w dłonie i spoglądając na nie znad opalizującej kuli.

-No tak, tego się spodziewałam.- z goryczą westchnęła Noys- Znowu jakieś magiczne siupy mamy robić. Bo rozumiem, że zwoju nie dostaniemy, mamy podrałować na piechotę przez zamknięte na klucz mapki, tak?

-Uważaj na pełnię, tańcz tylko przy nowiu
aby to, czego szukać zastać w dobrym zdrowiu.

-I sprzątać w łazience, tak?

-Krwi nie lubi woda, złącz je, będzie szkoda.- zagadkowo zachichotała wróżka.

-Kawałek kiełbasy dobrze podsuszonej....

-Jeśli dar odrzucisz, sama do dom wrócisz.- mruknęła Sara, marszcząc gniewnie brwi.

Minstrella zachichotała i nadepnęła znacząco Noys na nogę.
-Jakbyś musiała prekognikować 24 godziny na dobę, też by ci się wszystko pomieszało. Okej, Saro, ruszamy do Zapomnianego Lasu, poczekamy na księzyc, zatańczymy i otworza nam się drzwi bez klucza. A dalej?

Ale Sara pokręciła głową w milczeniu i wzruszyła ramionami.
I nie dowiedziały się nic więcej.

Wychodząc od wróżki spostrzegły białego kota o czerwonych oczach, który przyglądał im się spod sterty desek pod bukami.

-Kici, kici....- wyciągnęła do niego dłoń Noys.

Spojrzał na nie wzgardliwie i odszedł. Minstrella znowu zachichotała.

-No to w drogę, Noys...tylko pożegnamy się z klanem.Coś mi się widzi, że nie prędko wrócimy....

Bukowe, czerwone liście opadały im pod nogi jak krople krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz